Patrycja Skrzyniarz po raz pierwszy miała do czynienia z komentarzami o seksualnym charakterze, gdy była jeszcze nastolatką. W wieku 16 lat szła z ojcem przez miasto. Była ubrana w szorty, bluzkę z dłuższym rękawem i z zamkiem na dekolcie.
– Minął nas mężczyzna w wieku mojego taty. Odwrócił się, zagwizdał i wycedził: "Ale bym brał". Na szczęście ojciec od razu zareagował i zrugał przechodnia. Po krótkiej awanturze aż cały dygotał z nerwów. Ja byłam w szoku i czułam obrzydzenie – wspominała w rozmowie z dziennikarką WP Kobieta.
Patrycja nie jest jedyną kobietą, która spotkała się z takim zachowaniem. Badania przeprowadzone przez Gretę Gober i Joannę Roszak ujawniają, że molestowanie werbalne jest powszechnym problemem w Polsce, którego doświadcza aż 85% kobiet. Co niepokojące, autorki raportu wskazują na społeczne przyzwolenie na tego typu zachowania, co może utrudniać walkę z tym zjawiskiem.
To niejedyny przypadek, gdy usłyszała seksistowskie komentarze
Kobieta zdradziła, że od wielu lat ma wrażenie, że przyciąga do siebie podobne sytuacje. Jako nastolatka nieraz usłyszała od dorosłych mężczyzn przemoc werbalną.
– Wracałam z koleżanką z basenu, miałyśmy mokre włosy, ale byłyśmy obie ubrane w spódniczki jeansowe i topy. Stanęłyśmy na przystanku. Nagle podjechał samochód. Pasażer otworzył szybę i zapytał, ile bierzemy za godzinę, śmiejąc się przy tym i mierząc nas wzrokiem. Próbowali zachęcać, żebyśmy wsiadły do auta. Czułam się brudna i winna, że nieodpowiednio ubrałam się na basen – wyznała.
Patrycja już wtedy nie rozumiała, dlaczego osoby, które stały na przystanku zostały obojętne i zignorowały całe zajście. – Nikt nie przejął się, że mężczyźni napastują przerażone nastolatki – dodała. Dziś również zdarza jej się usłyszeć seksistowskie komentarze, jednak potrafi postawić granicę i wchodzi w dyskusję z komentatorami, którzy najczęściej reagują kontratakiem.
– Wyzywają mnie od najgorszych. Jakbym nie miała prawa się bronić, ale za to musiała karnie przyjmować ich "komplementy" – skwitowała.
Społeczne przyzwolenie
Adwokatka Aleksandra Wejdelek-Bziuk zaznacza, że kobiety doświadczające przemocy werbalnej lub niewerbalnej przede wszystkim starają się zapewnić sobie bezpieczeństwo. Często próbują jak najszybciej zapomnieć o incydencie i rzadko zgłaszają takie przypadki na policję.
– Nie zawsze kobieta jest w stanie przeciwstawić się agresji, nawet tej słownej, przez strach. Niemniej jednak bierna postawa przyczynia się do tego, że takie zachowania pozostają bezkarne. (...) Jeśli wiemy, kim jest sprawca i chcemy dojść do sprawiedliwości, możemy zgłosić naganne zachowanie organom ścigania – zarówno poprzez wizytę na posterunku, jak i pisemnie – zdradziła w rozmowie z Wirtualną Polską.
– Nie mówię tu tylko o przemocy werbalnej, ale też znacznie trudniejszych przypadkach. W Polsce wciąż przyzwalamy społecznie na tego typu zachowania, a przecież tzw. catcalling, czyli napastliwe słowa o erotycznym charakterze, mogą prowadzić do stalkingu. Nawet wtedy niełatwo o wszczęcie postępowania wobec sprawcy, nie mówiąc o doprowadzeniu sprawy do końca – podsumowała.
Napisz komentarz
Komentarze